Rozdział 4 - dotychczas mój ulubiony

 Kowalkowo Rok 2020

4

WSPOMNIENIE

    To był mój kolejny rok na wakacjach w pałacu Tymańskich w Kowalkowie. Miałam siedemnaście lat, właśnie kończył się lipiec i mój pobyt tutaj również dobiegał końca. Za dwa dni miał przyjechać po mnie tata. Nie czułam jednak jakiegoś dużego żalu, że wyjeżdżam i rozstaję się ze swoimi przyjaciółmi. Byliśmy w stałym kontakcie na portalach społecznościowych, a czasem nawet przyjeżdżaliśmy do siebie nawzajem w weekendy. Antek i Maks zabierali niekiedy ze sobą naszą koleżankę Karolinę, zwykle działo się tak, gdy wybieraliśmy się do kina. Karola planowała, że zostanie aktorką lub będzie pracować w mediach. W dodatku, co sobotę miała lekcje języka angielskiego. Maks śmiał się, że nasza jasnowłosa koleżanka leci na Antka, ale ja niczego takiego nie zauważyłam. Nie zapytałam też Karoliny, czy to prawda, że podoba jej się Antoni. W każdym razie nie sądziłam, że ona podoba się jemu. Palikowski w ogóle w ostatnim czasie nie skupiał się na niczym innym niż jego pasja motoryzacyjna, ale nie o tym chciałam opowiedzieć w tym momencie.

***

     Stałam w korytarzu, zwanym Galerią Rodu Tymańskich, przed portretem Barbary Tymańskiej, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.

- Matylda! Gdzie jesteś?!

- Tutaj jestem, Maks! - zawołałam, nie ruszając się z miejsca. Chwilę później chłopak stanął przy moim ramieniu i zapytał:

- Dlaczego przyglądasz się zdjęciu mojej babci?

- Była piękną kobietą - odpowiedziałam bez wahania. - Ciekawi mnie, jaka była. Wiesz, że jesteś do niej podobny?

Niemal niezauważalnie skinął głową.

- W chwili wykonania tego portretu babcia Basia miała 30 lat - zaczął swoją opowieść. -  Urodziła się w listopadzie 1945 roku. Była córką wójta Witowa. Do tej gminy należy Kowalkowo. Miała dwóch braci. Jej matka zajmowała się domem i dziećmi. Jako najmłodsza z rodzeństwa i jedyna córka była rozpieszczana przez swojego surowego ojca, który zwracał się do niej ,,mój mały skarbie". Dzieciństwo babci Basi właściwie było beztroskie, aż w końcu zaczęło się przekształcać w okres dorastania i szukania swojej drugiej połówki. Jako dobra uczennica i córka wójta, Barbara była pożądaną kandydatką na żonę. Jednak nie było łatwo ją zauroczyć. Zresztą, Basia utrzymywała, że wyjdzie za mąż tylko z miłości. W nocy z 31 grudnia 1965 roku na 01 stycznia 1966 roku poszła z dwiema koleżankami na imprezę sylwestrową organizowaną w remizie strażackiej w Witowie, gdzie zeszli się mieszkańcy z całej gminy. Tam poznała mojego dziadka, Jana Tymańskiego, który zazwyczaj stronił od wszelkich imprez, ale akurat tamtego dnia uległ namowom kolegów, wystroił się w swoje najlepsze ubrania i poszedł z nimi pieszo cztery kilometry do Witowa. Basia bawiła się wyśmienicie, popijając wino własnej roboty. Skończyła tańczyć z którymś z kolei chłopakiem, gdy jej wzrok padł na wejście do remizy, w którym pojawiło się trzech młodych mężczyzn. Pomyślała, że wracali z papierosa. W tym samym momencie dostrzegł ją Jan i postanowił, że musi ją zaprosić do tańca. Wtedy nie wiedział, że to córka wójta. Ku uciesze swoich towarzyszy przez pół godziny kręcił się w pobliżu ciemnowłosej dziewczyny o mlecznej skórze.  Wykorzystał moment, gdy znajdowała się sama przy stole z jedzeniem i zaprosił ją do tańca nieśmiało, a ona po prostu podała mu swoją rękę i poszła z nim na parkiet. Po pewnym czasie zostali parą. Wójt Witowa nie był zachwycony wyborem kandydata na męża swojej jedynej córki, bo chciał, żeby wyszła za kogoś na odpowiednim stanowisku, a nie za syna mleczarza. Jednak Baśka była uparta i postawiła na swoim. Została żoną Jana Tymańskiego rok później i zamieszkała z nim w Kowalkowie. Mieszkała z teściami, pomagała przy krowach i w ogrodzie, nawet poszła do pracy jako księgowa, ale na kilka miesięcy tylko, bo okazało się, że jest w ciąży. Urodziła im się córka, a potem mieli jeszcze dwoje dzieci. Posiadłość w Kowalkowie nieco zmieniła swój charakter. Po śmierci ojca dziadek Jan postanowił sprzedać krowy i zająć się uprawą zboża, które dostarczał do  młyna na mąkę. Kupił też dwa konie i bryczkę. Jakoś im się wiodło. 

- Maks! - usłyszeliśmy wołanie, które właściwie zakończyło jego opowieść o dziadkach. - Matylda!

- Antek przyszedł - powiedział młody Tymański, oderwawszy wzrok od portretu swej babki. - Chodź, idziemy.

Źródło: https://pixabay.com/pl/photos/bia%C5%82y-ko%C5%84-zima-%C5%9Bnieg-grudnia-3010129/



 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawe opowiadanie. Spodobał mi się Twój styl. Jestem ciekawa dalszej części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;) Cieszę się z tego powodu. ;) Mam napisane jeszcze 2 rozdziały, więc na pewno się tutaj pojawią.

      Usuń
  2. Dziękuję za fantastyczną opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Basia miała charakter , a my czytamy romantyczną opowieść:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chciałam, żeby babcia Basia była kobietą z charakterem i postacią, która mimo, iż nie pojawi się na długo to się ją zapamięta. ;)

      Usuń
  4. I tak to często bywa, że nawet najlepszym kowalom własnego losu przypadek ściele łoże ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo jak ładnie powiedziane. Nie znałam tego. ;)

      Usuń
  5. Masz lekkie pióro :) Pisz kochana dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. W niedługim czasie będą jeszcze 2 rozdziały, a potem muszę napisać kolejne. Nie wiem, kiedy to zrobię. Ale cieszę się, że chcesz poznać dalsze losy moich bohaterów. Dziękuję. ;)

      Usuń
  7. Ciekawa jestem, co dalej! Przyjemnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super historia :) Moja babcia z dziadkiem się poznali na balu, to chyba takie czasy były :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje, że wtedy dużo ludzi się poznawało właśnie na imprezach i zostawali parą.

      Usuń
  9. Może sprobujesz całość gdzieś wydać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem gdzie miałabym się zgłosić, czy ktoś w ogóle chciałby wydac moją opowieść. I ile by mnie to kosztowało. Po prostu nie wiem, jak dokładnie cała procedura wydawania książki wygląda i przede wszystkim, które są wydawnictwo byłoby zainteresowane, a też pewnie maili czy listów z powiesciami do wydania dostają mnóstwo, więc szanse, że akurat wybraliby moją są nikłe. Jest self - publishing, ale no właśnie gdzie się zgłosić, czy w ogóle w Szczecinie istnieje wydawnictwo, które się tym trudni i ile mieć pieniądzy. Nie wiem po prostu.

      Usuń
  10. Kurcze nie umiałabym tak dokładnie opowiedzieć historii moich dziadków. Zresztą jak się ich pyta to tylko szczątkowo opowiadają. A dokładnych dat poznania to chyba sami nie znają :P. Hmm po kim ja to mam... Męża poznałam jakoś na wiosnę (cholercia rok też wyleciał z głowy :P) i nie wiem czy opowiedziałabym wszystko dzieciom :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że fikcja literacka rządzi się swoimi prawami,a babcia Maksa miała dobrą pamięć. Zresztą, łatwiej zapamiętać, że poznałaś kogoś w Sylwestra niż, że poznałaś kogoś 5 listopada przykładowo i nie był to twoje urodziny xD. Mój tata też opowiadał, jak poznał mamę, ale bez dat, pewnie daty ślubu nie pamięta. Z dziadkami z kolei nigdy o tym nie rozmawiałam, bo nie miałam okazji, szybko odeszli albo daleko mieszkali. W szkole lubiłam robić drzewo genealogiczne i lubię rodzinne historie, uważam, że im więcej wiesz o przodkach, tym więcej wiesz o sobie. Daty może akurat nie są najważniejsze, ale znając je można się odnieść do sytuacji, jaka wtedy panowała w kraju chociażby i wiedzieć, jak to kiedyś było. Ważne, że jesteście ze sobą szczęśliwi i łączy Was miłość.

      Usuń

Prześlij komentarz