Wracamy do Kowalkowa - Rozdział 3

3

WSPOMNIENIE

        Ojciec postanowił, że wakacje 2006 roku spędzimy u jego nowego znajomego na wsi. Siedziałam z braćmi na tylnych siedzeniach, patrząc przez okno. Byłam ciekawa tego miejsca. Nasze codzienne życie toczyło się w niewielkim mieście. Rodzice tam pracowali, a ja i bliźniacy, Tomek i Alek chodziliśmy do szkoły. Co prawda mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym na przedmieściach i mieliśmy własne podwórko, ale na wieś nigdy wcześniej nie jeździliśmy, bo nie było do kogo, ani po co.

        Po dojechaniu do miejsca docelowego i poznaniu państwa Tymańskich oraz dwójki ich dzieci, pokazano nam nasze pokoje. Rozpakowaliśmy się i właściwie nastała pora obiadowa, więc zeszłam z góry z braćmi do jadalni. 

        Gdy skończyliśmy jeść, syn pana Michała i pani Beaty, Maksymilian zaproponował, że oprowadzi mnie po okolicy i pokaże konie, które hodowali. Do dzisiaj nie wiem, czy ta propozycja byłą jego inicjatywą, czy rodzice mu kazali. Zgodziłam się i właściwie nie żałowałam. Zaczynało mi się tutaj podobać, a dwa dni później Maks przedstawił mnie swojemu przyjacielowi, Antoniemu Palikowskiemu. Chłopcy bardzo się od siebie różnili pod względem wyglądu, jak i charakteru: Maks był ciemnowłosy, małomówny i spokojny, miał brązowe oczy, a Antek miał włosy koloru piasku, zielone oczy, był trochę niższy od swojego przyjaciela, ale więcej mówił i miał w sobie taką radość i optymizm, który od razu zjednywał mu ludzi. Jednak oby łączyło poczucie humoru, bycie uczynnym i koleżeńskim.

 W pierwszym i drugim roku spędziliśmy w Kowalkowie tylko dwa tygodnie, w kolejnych, jako że miałam już szesnaście lat i całe wakacje do dyspozycji zostawałam na cały miesiąc. Właściwie to chłopcy, Maks i Antek mnie na to namówili, a ja nie miałam nic przeciwko. Zaprzyjaźniliśmy się i wolałam spędzić wolny czas z nimi niż w domu. Najpierw omówiłam sprawę z panią Beatą, a ona nie miała żadnych zastrzeżeń i nawet pomogła mi przekonać do tego pomysłu moich rodziców.

- No nie wiem - powiedział tata, kiedy przedstawiłam mu swoją prośbę pozostania w kowalkowskim pałacyku. Spojrzał na mamę, a ja przybrałam najbardziej proszącą minę, na jaką było mnie stać.

- Matylda - zaczęła mówić mama, widziałam, że nie jest zbytnio przekonana, dlatego wtrąciłam szybko.

 - No proszę, to tylko jeszcze dwa tygodnie. Mam pieniądze z kieszonkowego. Przyjadę do domu autobusem, żeby tata nie musiał specjalnie po mnie przyjeżdżać. - W ciągu roku postanowiłam oszczędzać, więc uzbierałam na swoje wydatki. Rodzice ponownie spojrzeli na siebie porozumiewawczo.  

- Pozwólcie dziewczynie zostać - odezwała się, stojąca u mego boku pani Tymańska. - Wszyscy tu się nią zajmą i zaopiekują się nią.

- To na pewno nie będzie kłopot? - zapytała mama.

- Na pewno - pani Beata uśmiechnęła się najpierw do mojej mamy, a potem do mnie.

- No dobrze. Ja się zgadzam - oznajmił tata. - Ale sam po ciebie przyjadę i cię odbiorę za dwa tygodnie. 

Spojrzałam wyczekująco na mamę, prosząc w myślach, aby też się zgodziła. 

- Niech będzie - powiedziała w końcu. - Też się zgadzam. 

Podskoczyłam z radości, wołając:

- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!

Źródło: https://pixabay.com/pl/photos/konie-ko%C5%84-g%C5%82owy-zwierz%C4%99ta-1414889/


 


Komentarze

  1. Zapowiada się pełen atrakcji pobyt:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze dwa rozdziały, a potem to nie wiem. ;)

      Usuń
  2. Cóż za piękna historia!.

    Mogę sobie również wyobrazić, jak szczęśliwy byłby dłuższy urlop w tak pięknym miejscu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wakacje na wsi to także moje dzieciństwo :) Tych wspomnień nikt mi nie odbierze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że nie odbierze. To fajnie, że miło je wspominasz. ;)

      Usuń
  4. Wakacje w dzieciństwie kojarzyły mi się tylko z niechodzeniem do szkoły . Oboje rodzice pracowali więc jeszcze więcej obowiązków domowych spadało wtedy na mnie bo przecież nie miałam nic innego do roboty . A że mieszkałam na wsi to był ogród do wypielenia, to były kury, kaczki , króliki i świnie do obrządzenia, to młodszy brat i siostra do zaopiekowania, trzeba było coś ugotować, posprzątać mieszkanie , pójść do sklepu itp krótko mówiąc stawałam się gospodynią na pełnym etacie :) ... ale co ja się tu tak rozgaduję - przepraszam. Toż to nie moja opowieść a Twoja historia jest tu najważniejsza ...czuję się zaintrygowana jak reszta czytelników i czekam na kolejny odcinek :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się działo jednak. ;) Nie było nudno. Chętnie bym poczytała o tym więcej na Twoim blogu. ;) Fajnie, dziękuję Ci serdecznie. Miłego wieczoru. ;)

      Usuń
  5. Wciągające... więc czekam na ciąg dalszy... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Będzie jeszcze kilka rozdziałów, jak mi się uda je napisać ;).

      Usuń
  6. Przyjemnie się czytało. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciągneła mnie ta historia :) Czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też bym pewnie chciała siedzieć dłużej tam gdzie są konie <3 Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne zwierzęta, ale ja to się ich trochę boję. Lubię je podziwiać z daleka. Dziękuję, Sady. Pozdrawiam. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz