Starsza Pani

Powiedzmy, że to było 21 października br. Byłam z mamą na zakupach. Miałyśmy odebrać z kwiaciarni kwiaty o 17, ale była 16.40, więc mama stwierdziła, że pójdzie jeszcze do bankomatu po gotówkę.

- Mi też się przyda ze dwieście złotych - pomyślałam i ruszyłam za nią.

Do bankomatu nie dotarłam, choć byłam blisko.

- Przepraszam panią - usłyszałam wołanie. - Czy może mi pani pomóc?

Podeszłam do kobiety poruszającej się o kuli, chudej i o siwiuteńkich włosach. Okazało się, że wyszła ze swojego domu i chciała dotrzeć do domu wnuczki, ale straciła orientację i nie wie, gdzie mieszka wnuczka. 

Nie dysponowałam zbyt dużą ilością czasu, no i nie byłam sama, ale przecież nie zostawię staruszki w potrzebie. Zdążyłam krzyknąć mamie, która już wracała od bankomatu, że idę pomóc tej Starszej Pani, no i ruszyłam do pierwszego bloku z brzegu przeglądać domofony. Na szczęście kobieta pamiętała imię i nazwisko swojej wnuczki. (Nawet wiem o kogo w rzeczywistości chodzi, ale to mało istotne.). Na nieszczęście jednak trafiłam na blok, w którym przy domofonach nie było nazwisk. 

Już miałam dzwonić pod byle jaki numer zapytać, czy ktoś kojarzy, żeby w tym bloku mieszkała taka i taka osoba, ale w tym momencie wyszedł z budynku mężczyzna. Oczywiście, od razu go zaczepiłam. Poznał Starszą Panią, wymienił jej nazwisko, poinformował, że w tym bloku to na pewno jej wnuczka nie mieszka, że w dalszym, ale w którym konkretnie to nie wie.

No to wzięłam Starszą Panią pod rękę i poszłyśmy szukać dalej. Obleciałam kolejny blok, ale nie miałam dobrych wieści dla staruszki. W tym domofony były podpisane, ale nie znajdowało się nigdzie pożądane nazwisko. Niecierpliwiłam się trochę, bo miałam własne sprawy do załatwienia i czekała na mnie mama, ale żal było mi porzucać kobietę w potrzebie. Jak tłumaczyła po drodze, wyszła z domu, bo nie mogła dodzwonić się do wnuczki, a nie wie, jak ma wziąć lekarstwa.

Zatrzymałyśmy się pod kolejnym blokiem, ruszyłam znowu sprawdzać domofony, ale cofnęłam się, bo dostrzegłam ludzi idących w naszą stronę, w których pokładałam nadzieję na to, że wiedzą, gdzie mieszka wnuczka Starszej Pani. Zagadnęłam przechodniów i bingo! Dostałam odpowiedź, jakiej potrzebowałam i znalazłyśmy właściwe mieszkanie. 

Zadzwoniłam kilka razy domofonem. Ktoś nas wpuścił do środka. Powoli weszłyśmy po schodach na drugie piętro. Nacisnęłam dzwonek i co? I nic. Spróbowałam pukać jeszcze kilka razy, ale odpuściłam sobie. Ewidentnie ktoś po prostu nie chciał otworzyć, bo inaczej przecież by nas nie wpuścił do budynku. Zeszłam ze Starszą Panią na pierwsze piętro, tam jeszcze ona sama próbowała pukać do sąsiadów, ale też nikt nie otworzył. Tylko piesek poszczekał trochę. Opuściłyśmy budynek. Zapytałam staruszkę, czy daleko mieszka, czy ją odprowadzić, czy już poradzi sobie sama. No i tym oto sposobem, odprowadziłam ją jeszcze do jej domu, instruując po drodze, żeby więcej tak nie robiła, skoro sama mówi, że ,,już głowa nie ta" i żeby próbowała ponownie dzwonić do wnuczki aż ta odbierze telefon. Poruszyłyśmy też temat domu opieki, bo pani stwierdziła, że w sumie by chciała. Sama w takim pracuję, więc wiem jak to wygląda, ale nie rozwijałyśmy jakoś specjalnie tego tematu.

Na mojej szczęście kobieta mieszkała naprzeciwko Urzędu Miasta, czyli niedaleko. Weszłam z nią do bloku, też musiałyśmy pokonać mnóstwo schodów, by dostać się na piętro, na którym mieszkała. Jak już zatrzymałyśmy się przed właściwymi drzwiami to sobie pomyślałam ,,oby ta pani miała klucze". Miała, wyciągnęła je z kieszeni marynarki i mi podała. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Starsza Pani weszła do środka, zapraszała mnie, ale nie weszłam. Zapytałam ją jeszcze, czy ktoś ją tutaj odwiedza, na co odpowiedziała ,,tak, przynoszą obiad i leki". I tyle. Obiad i leki. Pożegnałam się uprzejmie i odeszłam w swoim kierunku.

Wyciągnijcie własne wnioski z tej historii. Moje nie są optymistyczne.

Zdjęcie własne wykonane zeszłej jesieni.


Komentarze

  1. Miło czytać, że pomimo swoich spraw bezpiecznie odprowadziłaś starszą panią do domu. Martwi mnie, że jest sama mimo swojej już "wiekowej niepełnosprawności".

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że trafiła na Ciebie!
    Wniosków mam kilka, a każdy kolejny gorszy.
    Jeden główny jest taki, że starość z chorobami to przekleństwo, a na pomoc państwa nie można liczyć, o rodzinach nie wspomnę, bo różnie bywa.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż moje wnioski też nie są optymistyczne... ale wspaniale było przeczytać , że są jeszcze empatyczni ludzie. Brawo Ty ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje uznanie dla Ciebie.
    A wniosków jest kilka i myślę że są podobne do tych które wyciągnęli inni.
    Serdeczności...

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz dobre serce Kochana, czego nie można powiedzieć o rodzinie tej kobiety, choć trudno oceniać nie znajac całej historii, to i tak się serce kraje. Niestety wiele starszych ludzi zostaje bez opieki. Spieszący się ludzie na ulicy też nie zawsze pomogą. Zapominamy, że my też możemy sie kiedyś znaleźć w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia i cudownie się zachowałaś. Pewnie część ludzi po prostu zignorowałaby całą sytuację i odeszło. Szkoda tylko starszej pani, której historia porusza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że trafiłem na szczęśliwe zakończenie 😉 Niemniej cała historia jest dość smutna i daje do myślenia. Gdyby nie ty, to nie chcę myśleć co by się stało z tą panią...
    To naprawdę cenne, że dzięki twojej bezinteresownej pomocy ta pani dotarła do swojego domu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko, okropnie tak zostać bez nikogo... Leki i obiad... a gdzie towarzystwo? miłość? :/

    OdpowiedzUsuń
  9. :D co by ona zrobiła bez Ciebie... Trzy liście jak trzy garści dobroci. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani zastosowała bardzo prosty i właściwy (bo działający) sposób szukania pomocy. Zamiast narzekać całemu światu, należy wybrać jedną osobę i zwrócić się do niej bezpośrednio z jasnym przekazem o co się rozchodzi. Wtedy szansa otrzymania adekwatnej pomocy mocno wzrasta. Brawa dla tej pani.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry człowiek z Ciebie. Być może nikt poza Tobą nie pomógłby tej staruszce. Kiedyś młodzi ludzie byli chętniejsi do pomocy niż dziś. Dziś takich dobrych osób jak Ty jest garstka. Boję się że na starość dotknie mnie taka demencja i wszystko będę zapominać. Przeraża mnie to.

    Uściski z Krakowa

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz